Giles Whittell opisuje ciche bohaterki wojny stoczonej przez RAF z hitlerowską Luftwaffe. Choć w walkach brali udział jedynie mężczyźni, na zapleczu powietrznego frontu ogromną rolę odegrały lotniczki, które w szeregach Air Transport Auxiliary (ATA) dostarczały samoloty do baz i zakładów naprawczych. Była to praca niewdzięczna, wyczerpująca i często bardzo niebezpieczna, tymczasem wykonujące ją kobiety musiały stawiać czoła ostracyzmowi - znaczna część brytyjskiego społeczeństwa uważała bowiem, że pilotaż to zdecydowanie zajęcie nie dla pań. Niektóre kobiety już przed wojną zasłynęły awanturniczymi eskapadami w stylu wiktoriańskich powieści przygodowych. Czytelnik pozna między innymi historię lotu Amy Johnson z Anglii do Australii czy mrożące krew w żyłach doniesienia prasy o zaginięciu Audrey Sale-Barker i Joan Page po awaryjnym lądowaniu w afrykańskim buszu. W czasie wojny zły stan techniczny samolotów oraz nieobliczalne brytyjskie mgły sprawiały, że lotniczki ATA na co dzień igrały ze śmiercią - książka obfituje w relacje z katastrof i awaryjnych lądowań, nieraz zakończonych iście cudownym ocaleniem. Autor przedstawia losy kobiet dobrze znanych miłośnikom lotnictwa (Jackie Cochran, Diana Barnato Walker, Pauline Gower), a także Polakom (Jadwiga Piłsudska, Stefania Wojtulanis, Anna Leska). Zbierając materiały do książki, Giles Whittell rozmawiał osobiście z wieloma spośród żyjących jeszcze lotniczek.
UWAGI:
Indeks.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Kiedy dostał skierowanie do Dywizjonu 303, tylko prychnął z pogardą: O polskim lotnictwie wiedziałem tylko tyle, że przetrwało jakieś trzy dni w starciu z Luftwaffe. Nie spodziewał się zbyt wiele po tej bandzie dzikusów - przymusowo uziemieni, zamiast Niemców, podbijali Brytyjki i lokalne puby, nie przejmując się nieznajomością angielskiego. Gdy wreszcie pozwolono im latać - pierwsze zestrzelenie było efektem samowolnego wyłamania z szyku. Rozwalają wszystko, co wejdzie im w drogę. Uwielbiają strzelać do szkopów i traktują to jako świetny ubaw - przyznał osłupiały Kentowski. Zachwycony polską brawurą zaczął uczyć się języka polskiego, przyjął jako osobisty emblemat polskiego orła na tle kanadyjskiego klonowego liścia, a brytyjskiego oficera, który nie wstał do polskiego hymnu, położył jednym uderzeniem pięści. 21 lat w lotnictwie wojskowym miało swoją cenę. Nieudane związki z kobietami, trudne relacje z dziećmi oraz alkohol pozwalający oswoić powracające koszmary. Dopiero po śmierci John Kent mógł wrócić tam, gdzie czuł się najlepiej, do swoich Polaków - jego prochy rozsypano nad bazą myśliwską RAF w Northolt.
UWAGI:
Indeks.
DOSTĘPNOŚĆ:
Została wypożyczona Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
WYPOŻYCZYŁ:
Nr karty: 618348 od dnia:2024-02-29 Przetrzymana, termin minął: 2024-04-02